Wieczór w towarzystwie Jaspera mijał bardzo szybko.
Pochłonęła nas rozmowa, z której każda ze stron poznała nieco lepiej tą drugą.
Zadziwiająco łatwo zdołałam się przed nim otworzyć. Nie wiem dlaczego, ale tak
się stało. Może to przez alkohol, a może po prostu jest typem człowieka,
któremu zdołałam tak szybko zaufać. Choć może „zaufać” to zbyt mocne słowo.
Niemniej jednak czułam się komfortowo w jego towarzystwie. W pewnym momencie po
prostu siedzieliśmy na kanapie z winem w ręku. Wokół nas panowała cisza, która
szybko została przerwana dźwiękami wypływającymi z wieży. Do moich uszu dotarły
takty dobrze znanej mi melodii, był to nie kto inny jak Frank Sinatra i jego „Strangers
in the night”. Westchnęłam tylko
- Uh, to moja ulubiona piosenka
- W takim razie…- powiedział wstając z kanapy i wyciągając w
moim kierunku dłoń.
Rzuciłam mu nieco zdziwione spojrzenie, ale przystałam na
propozycję. Do tańca mnie namawiać nie trzeba. Postawiłam kieliszek, który
trzymałam na stolik i podałam mu lewą rękę, którą zaraz potem oparłam na jego
ramieniu. Kołysaliśmy się spokojnie w rytm muzyki.
- No proszę, dobry z ciebie tancerz- powiedziałam
uśmiechając się do niego.
Jasper w odpowiedzi tylko obrócił mnie kilka razy.
Tańczyliśmy tak kilkanaście dobrych minut. Pod koniec moje
nogi zaczęły odmawiać już posłuszeństwa. Szpilki nie są jednak
najwygodniejszymi butami na świecie. Przeprosiłam go i oboje wróciliśmy z
powrotem na kanapę.
- Może masz ochotę na jakiś film?- spytał.
- Pewnie- odparłam.- Jakieś propozycje?
- Zaraz zobaczę co tu mamy- powiedział chwytając pilota.
Na ekranie wyświetliły się różne plakaty filmów. Kolekcja
była naprawdę spora. Mężczyzna przewijał się pomiędzy nimi i z tuzinów
propozycji wybrał jeden.
-Może być? – spytał
Pokiwałam tylko głową zgadzając się. Dopadło mnie zmęczenie.
Jasper przycisnął przycisk „play” i na telewizorze zaczęła rozpościerać się
czołówka filmu. Usiadłam wygodnie i oparłam się na jego ramieniu. Do ręki
wzięłam kieliszek i powoli sączyliśmy wino. Czułam jak moje powieki stają się
coraz cięższe. W końcu musiałam przysnąć, bo pamiętam jedynie początek
produkcji.
Obudziłam się rano, na kanapie, przykryta kocem. Sięgnęłam
po telefon, który leżał na stole. Nacisnęłam przycisk blokady i spojrzałam na
ekran- 8:36. Trochę się zasiedziałam. Usłyszałam jak z kuchni dobiegają dźwięki
gramolenia się. Jednocześnie dopadły mnie piękne zapachy wylatujące z tego
pomieszczenia. Podniosłam się i położyłam bose stopy na podłogę. Poskładałam koc
i udałam się w stronę kuchni. Na miejscu zastałam Jaspera, który z uśmiechem
smażył coś na patelni.
-Dzień dobry- odrzekł ciepłym głosem- Głodna?
-Jak wilk. Mogłeś mnie obudzić, nie chcę ci zawracać głowy-
odrzekłam z zakłopotaniem.
- I narazić się na gniew niewyspanej kobiety? W życiu-
zaśmiał się
- Ej, może i wyglądam, ale jędzą nie jestem- odwzajemniłam
uśmiech- Co tam gotujesz?
- Omlet. Nic specjalnego, ale będzie ci smakować
- Coś czuję, że wszystko, co wyjdzie spod twoich rąk będzie
mi smakować- uśmiechnęłam się.
Do śniadania wypiliśmy gorącą kawę i pogadaliśmy jeszcze
przez chwilę. Nim się zorientowałam zegar wskazywał dziesiątą.
- Muszę uciekać, praca wzywa.- powiedziałam wstając od
stołu.
- Może cię odwieźć?- spytał
- Nie, dzięki, dam radę. Muszę jeszcze gdzieś wstąpić po
drodze
Poszłam pozbierać swoje rzeczy i chwyciłam płaszcz.
Mężczyzna odprowadził mnie do drzwi. Na odchodne rzekłam:
- Dziękuję za miły wieczór. Musimy to kiedyś powtórzyć.
- Cała przyjemność po mojej stronie- odparł uśmiechając się
i pomagając mi ubrać płaszcz.
<Jasper?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz