Przeczesałam palcami kasztanowe włosy, zmierzwione przez silny wiatr. Idąc alejką pełną drzew, zastanawiałam się nad nowym projektem, którego formularz dzisiaj rano przysłał mi szef. Od zawsze pałałam niechęcią do wykonywania zamówień i spełniania zachcianek klientów, jednak od momentu, kiedy wyprowadziłam się od brata, nie mogłam wybrzydzać i musiałam brać cokolwiek, co da mi jakikolwiek zarobek. Szybkim ruchem wyciągnęłam z uszu słuchawki, z których wydobywały się delikatne dźwięki muzyki klasycznej, której ostatnio zdarza mi się słuchać. Do moich uszu dotarło dość głośne szczekanie. Skierowałam się w stronę hałasu, a już po chwili moim oczom ukazał się duży, biało-brązowy spaniel, radośnie biegnący w moją stronę. Na szczęście w odpowiednim momencie udało mi się odskoczyć, inaczej zostałabym zapewne powalona na ziemię.
- Co ty tutaj robisz? - spytałam psa, który, stojąc tuż obok mnie, energicznie merdał ogonem. Pies szczeknął w odpowiedzi, a ja kompletnie bezradna rozejrzałam się dokoła. Nie widać było żadnej żywej duszy, a co dopiero człowieka, szukającego swojego czworonoga.
Złapałam zwierzaka za obrożę i krążyłam po parku, nie wiedząc, co dokładnie mogłabym z nim zrobić. Mimo że psy nie kojarzyły mi się zbyt dobrze, nie potrafiłam go tak po prostu zostawić, w środku parku, przywiązanego do jakiegoś drzewa.
Odwróciłam się z zamiarem zajęcia miejsca na najbliższej ławce, kiedy do moich uszu dotarło głośne Czy nie widział pan może tego psa?. Mój wzrok od razu zwrócił się w stronę wysokiego blondyna, stojącego przy starszym, prawie że siwiejącym mężczyźnie. Blondyn, widząc zdezorientowanie przechodnia, okrążył go i usiadł na ławce, ukrywając twarz w dłoniach. Podeszłam do niego cicho, dalej trzymając obrożę psa między palcami.
- Hmm, przepraszam, to jego pan szukał? - powiedziałam cicho, jednak mimo to nieznajomy podniósł wzrok. Uśmiechnął się radośnie na widok psa, który wskoczył swojemu panu na kolana, słysząc swoje imię.
Zaśmiałam się radośnie i odwróciłam, z zamiarem powrotu do domu i ponownego zatopienia się w czytelniczym świecie, jednak los miał chyba inne plany, dotyczące mojego popołudnia, ponieważ po chwili do moich uszu dotarł donośny głos właściciela psa, wołającego mnie. Zdezorientowana stanęłam w miejscu i zwróciłam wzrok w kierunku blondyna.
- Dziękuję bardzo. Nie wiem, jak mogę ci się odwdzięczyć. Może...może kawa? - odparł, krzyżując nasze spojrzenia. Dopiero teraz dostrzegłam, że ma on błękitne oczy. Niebieski kolor tęczówek kojarzył mi się jedynie z jedną osobą - moim bratem. Przeszły mnie ciarki, dopiero teraz uświadomiłam sobie, jak dawno nie widziałam Aarona, jednak, mimo wyrzutów sumienia, postanowiłam odłożyć to na później.
- Bardzo chętnie - powiedziałam z delikatnym uśmiechem.
<Hayden?>
*przepraszam, że tak krótko, ale chciałam to dzisiaj wstawić c:*
<Hayden?>
*przepraszam, że tak krótko, ale chciałam to dzisiaj wstawić c:*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz