Naprawdę nie wiem, kto pracuje w tym miejscu. Spotkałam w swoim życiu wielu
niekompetentnych ludzi, jednak pracownicy tej restauracji przebijali
wszystkich. Wciąż się dziwiłam skąd mamy tylu klientów. Jeden z nich właśnie siedział
przy stoliku do którego podeszłam z czystej ciekawości. Musiał być bardzo
cierpliwy. Zabrałam od niego kartę menu i z ogromnym zakłopotaniem odparłam:
- Przepraszam za to nieporozumienie, kawę dostarczę
osobiście
Nieznajomy tylko posłał mi uśmiech i pozwolił oddalić się w
stronę kuchni. Nie wyglądał na złego, czy choćby zdenerwowanego, co szczerze
mówiąc w niewielkim stopniu napawało mnie entuzjazmem. Nie jest raczej z tych,
co wyżywają się na pracownikach.
Drzwi od kuchni były dwuskrzydłowe, każdy z elementów
otwierał się w obie strony. Popchnęłam je nerwowym ruchem i weszłam do
pomieszczenia. Od razu dopadł mnie zapach ziół, który unosił się z garnków.
Chociaż tutaj robią to, co do nich należy. Ekspres stał w rogu, przy szafce z
filiżankami. Nasypałam świeżo zmielone ziarna kawy i włączyłam urządzenie. W
tym czasie naszykowałam mały talerzyk i filiżankę, którą na nim postawiłam.
Nie
minęły trzy minuty, a byłam gotowa z zamówieniem. Ten czas w porównaniu do godziny
czekania był kroplą w morzu, a to
posiedzenie kompletnie się nie opłacało. Wzięłam naczynie do ręki i wróciłam na
salę. Stolik, przy którym siedział mężczyzna znajdował się na jej drugim końcu,
a więc musiałam obejść ją całą, aby do niego dojść. Gdy w końcu znalazłam się
na miejscu delikatnie postawiłam filiżankę z napojem na blacie. Naprawdę czułam
się głupio w związku z zaistniałą sytuacją, więc dodałam:
- Proszę bardzo, na nasz koszt.
Miałam nadzieję, że choć ten praktycznie nic nie znaczący
gest wynagrodzi klientowi tak długie oczekiwanie, a ja nie dostanę opieprzu od
szefa. Cała ta sytuacja wydawała mi się dziwna, kto normalny czeka tyle czasu,
aż kelner raczy łaskawie do niego podejść. Zazwyczaj ludzie wychodzą oburzeni
głośno trzaskając drzwiami, bo wyjście z hukiem to najlepsze wyjście. Ciekawość
wzięła górę, więc ciągnęłam dalej:
- Swoją drogą musi Pan bardzo lubić nasz lokal, skoro dla
filiżanki kawy siedział tu Pan tak długo. Chociaż muszę przyznać, że nie widuję
Pana tutaj zbyt często. A tak właściwie- wypaliłam podając mu rękę- jestem
Samantha.
Jasper?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz