Obudził mnie natrętny budzik w telefonie, który natychmiast wyciszyłam.
Była dopiero piąta, a ja już musiałam się zbierać i jechać do warsztatu.
Nie, że tego nie lubię. Sprawia mi to ogromną przyjemność, ale
wstawanie o tej porze jest conajmniej utrapieniem.
Mimo to przekonałam
się, aby zwlec się z łóżka, założyć jakiekolwiek ubranie, aby tylko nie
paradować w piżamie po ulicach i zawieszając torbę na ramieniu, wyszłam.
Wpakowałam się na miejsce kierowcy, spuściłam sprzęgło, wrzuciłam
odpowiedni bieg i po pięnastu minutach byłam na miejscu.
To nie było
specjalnie daleko, ale kochałam jeździć trochę szybciej niż inni, przez
co dojazd nie zajmował mi niewiadomo ile czasu.
Na miejscu szybko przebrałam się w ogrodniczki i zajęłam się jednym z
wielu stojących tam samochodów. Wokół mnie kręciło się dużo osób -
pracownicy, klienci oglądający samochody na sprzedaż.
Odgarnęłam włosy z
czoła i przeczesałam wzrokiem co się dzieje. Moją uwagę przykuł pewien
chłopak, oglądający samochody. Było widać, że podobały mu się i nie było
w tym nic dziwnego, bo między nimi stał Aston Martin 1970.
W pierwszej
chwili postanowiłam nie podchodzić i nie przeszkadzać, podchodząc do
sytuacji w sposób "po co mi to", jednak się przełamałam i podeszłam.
- Ładny, co? - spytałam, założyłam ręce na piersi, opierając się o maskę i przyglądając się samochodowi.
Ethan?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz