Tydzień zleciał naprawdę w oka mgnieniu. Byłem tak zgoniony, że nawet nie zauważyłem nadejścia piątku, po którym miałem jechać z Jane i Argonem nad jezioro.
Obudziłem się wcześnie, by punktualnie pojawić się na próbie w teatrze. Jedno z największych naszych przedstawień miało odbyć się lada chwila, a ja dostałem główną rolę. Zbiegłem po schodach, cudem nie potykając się o śpiącego na nich Argona, po czym zrobiłem sobie szybkie śniadanie. Gdy woda w czajniku zaczynała powoli się gotować, odblokowałem telefon z zamiarem zadzwonienia do Jane. Rzuciłem jeszcze okiem, czy przypadkiem nie jest za wcześnie - nie chciałem jej przecież obudzić. Była prawie dziewiąta, więc wybrałem numer dziewczyny. Jane odebrała bardzo szybko, czego się nie do końca się spodziewałem.
Po krótkiej wymianie zdań, szatynka zapytała, czy możemy wyjechać jeszcze dzisiaj. Zmarszczyłem, zastanawiając się, co miałem do zrobienia. Propozycja Jane bardzo mi się spodobała, ale był jeden kłopot - próba, na której musiałem się pojawić.
- Moglibyśmy jechać dzisiaj, ale dopiero po południu - westchnąłem, zalewając moją kawę gorącą wodą. Po całym mieszkaniu rozeszła się woń napoju, przez co uśmiechnąłem się pod nosem.
- Jeśli to kłopot, to możemy jutro, przecież nie ma problemu - usłyszałem cichy śmiech dziewczyny.
- Nie, nie, ja sam wolałbym wyjechać jeszcze dzisiaj, ale muszę iść na próbę - odparłem, po czym odepchnąłem nogą Argona, który zaczął podgryzać moje buty. Wtedy do głowy wpadł mi pewien pomysł. - Ale mogłabyś przyjść na próbę, będzie Argon i zobaczysz przedpremierowo nasz spektakl, a zaraz po tym pojedziemy. Oczywiście, jeśli chcesz.
Jane?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz