Siedziałam w wannie i próbowałam się relaksować i ten jedyny
i dosyć rzadko zdarzający się wolny dzień, gdy mój telefon zadzwonił. Numer,
który się wyświetlił nie był zapisany w mojej pamięci, więc odebrałam
niepewnie. W zasadzie to nieczęsto odpowiadam na połączenia od nieznajomych,
ale w ostatnim czasie trochę rzeczy się wydarzyło i stwierdziłam, że nie ma co
zwlekać. Rozmówcą okazał się być nie kto inny jak Jasper. Nie powiem- zdziwiło
mnie to trochę, bo niby skąd mógł mieć mój numer. „Ten człowiek widział się z
burmistrzem, dla niego nie ma rzeczy niemożliwych, głupia”- pomyślałam. Umówiliśmy się i zakończyłam połączenia. Odłożyłam telefon
na ziemię, po czym zanurzyłam głowę w wodzie. Trwało to kilka sekund,
nienawidziłam, gdy wlewała mi się do uszu. Wynurzyłam się wypuszczając
powietrze, po czym chwyciłam za ręcznik i wyszłam z wanny. Założyłam na siebie
szlafrok, po czym poszłam do sypialni i włączyłam laptopa. Na ekranie pojawiła się informacja, że dostałam maila.
Zalogowałam się na pocztę i otworzyłam nową wiadomość.
Dobra robota, spisuj się tak dalej, a daleko zajdziesz, Sam.
Za niedługo znowu się odezwę.
~D.
Usunęłam to tak szybko, jak otworzyłam, przeklinając
jednocześnie pod nosem. O spokoju mogłam zapomnieć. Jednak nie to jest teraz
najważniejsze. O 17 byłam umówiona i nic mi tego nie popsuje. Wstałam i
udałam się z powrotem do łazienki, aby wysuszyć włosy. Pomalowałam też rzęsy i
ubrałam się w zwiewną, kwiecistą sukienkę. Czas leciał nieubłaganie, więc
zadzwoniłam po taksówkę. W tym czasie wrzuciłam do torebki portfel i zbiegłam
na dół, aby od razu wsiąść do pojazdu. Czekałam może trzy minuty na kierowcę.
Gdy podjechał zapakowałam się do żółtego auta i wskazałam taksówkarzowi
kierunek jazdy. Korki o tej porze są dosyć duże, więc podróż przeciągnęła się o
kilkanaście minut. Jako, iż byłam już i tak spóźniona, a od kawiarni dzieliło mnie
kilka kroków to wysiadłam i postanowiłam przejść się pieszo. Zajęło mi to
zdecydowanie mniej czasu niż gdybym jednak została w pojeździe. Wchodząc do
kawiarni próbowałam doszukać się wzrokiem mężczyzny. Siedział przy stoliku i
wpatrywał się w okno. Podeszłam i przysiadłam się do niego witając się z
szerokim uśmiechem. Cieszyłam się, że wrócił cały i zdrowy. Po chwili kelner przyniósł filiżankę z kawą dla Jaspera i
położywszy ją na blacie zwrócił się do mnie:
-Życzy sobie pani czegoś?
-Poproszę to samo.-powiedziałam wskazując głową na kawę,
którą pił mój towarzysz.
Pracownik zapisał sobie to w małym notesiku i oddalił się,
aby przygotować napój.
-Mam nadzieję, że nie czekasz za długo- odparłam
-Nie, skądże.
-Wszystko poszło zgodnie z planem na misji?- spytałam.
Ciekawość często brała u mnie górę.
-Powiedzmy- stwierdził z uśmiechem.
I na tym temat się skończył. Nie chciałam z niego dużo
wyciągać, bo wiem, że nie jest to przeżycia, które chciało by się wspominać.
Będzie chciał to sam powie. Siedzieliśmy ponad godzinę i gawędziliśmy o różnych
sprawach. W międzyczasie zjedliśmy też po kawałku sernika z owocami,
który był pyszny. Nim się obejrzałam minęła dwudziesta i nadeszła najwyższa
pora, aby się zbierać.Uregulowaliśmy rachunek i opuściliśmy lokal kierując się w
stronę mojego osiedla. Szliśmy dosyć wolnym krokiem, wtedy najlepiej się rozmawia.
-Nasz wypad dalej aktualny?- spytałam
-Jak najbardziej.- odparł z uśmiechem- Chyba, że ci się
odwidziało.
-Nie, no co ty- zaśmiałam się- Jakieś konkretne plany?
-Bądź spakowana jutro. Resztę zobaczysz sama- odpowiedział
-Tajemniczo
Mrugnął tylko do mnie okiem, po czym spojrzał na zegarek.
Przyspieszył trochę kroku i skręciliśmy w boczną alejkę prowadzącą na niewielką
polanę. Nieco się zdziwiłam, bo zboczyliśmy z trasy prowadzącej do mnie. No ale
nic, nie protestowałam, bo byłam ciekawa co wymyślił. Doszliśmy na miejsce, a
moim oczom ukazało się niewielkie wzniesienie wśród pustej przestrzeni trawy,
na które mężczyzna już się wdrapywał. Dołączyłam do niego po czym oboje
usiedliśmy po turecku. Jasper ponownie spojrzał na zegarek, a następnie
przeniósł wzrok na niebo wypatrując czegoś.
-Czekamy na coś?- spytałam zdezorientowana
-Zobaczysz- odpowiedział z nutką ekscytacji w głosie.
No i po chwili zobaczyłam, a co za tym idzie też usłyszałam.
Kolorowe, rozbłyskujące kształty na niebie, którym towarzyszył dźwięk
wystrzeliwania. Nigdy nie widziałam, aby w tym mieście organizowali pokazy
fajerwerków. Cóż, najwyraźniej jeszcze wielu rzeczy nie wiedziałam. Wokół nas
zaczęli gromadzić się przechodnie wzdychając z zachwytu. A ja siedziałam
wpatrzona jak dziecko w górę, opierając brodę na kolanach.
<Jasper?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz