Wiadomości i pogoda

sobota, 25 lutego 2017

Od Haydena Cd. Jane

Cieszyłem się, naprawdę niezmiernie się cieszyłem, że Jane spodobał się nasz spektakl. Często ktoś wpadał na próby - rodzina, czy przyjaciele innych aktorów byli stałymi bywalcami, ale nigdy tak bardzo nie zależało mi na czyjejś opinii.
- Chyba możemy już jechać - powiedziałem, przeczesując jeszcze wzrokiem pomieszczenie. Wolałem upewnić się, że wszystko załatwiłem, bo jakoś nie uśmiechało mi się z samego rana jechać do teatru na próbę, o której bym nie wiedział.
- Dobra, Hay, wynoś się. Należy ci się, stary, odpocznij trochę na tej randce - mruknął mój przyjaciel, i jednocześnie scenograf, klepiąc mnie w plecy. Wywróciłem oczami, po czym posłałem mu mordercze spojrzenie. Mężczyzna parsknął, po czym wskazał mi ręką drzwi. Nie zwracając na niego uwagi, zawołałem Argona, a pies po chwili wydreptał z kobiecej garderoby, gdzie, jak zwykle, wszyscy go miziali i drapali za uszkiem. Kucnąłem przy spanielu, by zapiąć mu smycz.
- Okej, no więc teraz już naprawdę możemy jechać - uśmiechnąłem się, powoli ruszając w stronę drzwi. Wyszliśmy z teatru i skierowaliśmy się w stronę parkingu, gdzie stał mój czarny pickup. Otworzyłem dziewczynie drzwi, wpuściłem spaniela do bagażnika, po czym sam  zająłem miejsce za kierownicą.
- Nie boisz się, że wypadnie? - zapytała Jane, marszcząc brwi i wskazała ręką na bagażnik. - Albo wyskoczy?
- Nie, Argon zawsze tam jeździ, bo nie lubię jak kręci mi się na przednim siedzeniu - odparłem i włączyłem samochód, by móc już jechać.

**

Zaparkowałem samochód na leśnej ścieżce, wśród największych i najgęściej ułożonych drzew. Podróż zajęła nam godzinę, może dwie,
- Musimy trochę przejść, ale to już niedaleko - powiedziałem, posyłając dziewczynie uśmiech.
- Ruszajmy więc - zaśmiała się. Odpiąłem smycz Argonowi, by mógł sobie pobiegać, a spaniel od razu ruszył w stronę dobrze znanego mu domku. Ruszyliśmy za psem.
- Hayden? - zapytała Jane. Spojrzałem na nią, unosząc pytająco brew. - Mogę wiedzieć dlaczego nazwałeś psa argon? To takie trochę...nietypowe imię.
-Cóż, z wykształcenia jestem chemikiem, skończyłem studia chemiczne i naprawdę bardzo to lubię. A argon to pierwiastek chemiczny, dokładniej gaz szlachetny leżący w grupie osiemnastej i okresie trzecim. - odparłem. - A co do wyboru akurat argonu, to sam nie wiem. Po prostu mi pasowało, fajnie się wymawia.
Po parunastu minutach zza drzew zaczął wyłaniać się nieduży budynek zrobiony z drewna. Uśmiechnąłem się pod nosem, widząc domek, który dostałem po tacie - wiązało się z nim tyle miłych wspomnień. Argon siedział już na progu, drapiąc jedną łapą drzwi.
- Wow, jak tu ładnie - powiedziała Jane, przyglądając się otoczeniu. Faktycznie, budynek stał na zielonej polance okraszonej białymi kwiatkami i  otoczonej ze wszystkich stron wysokimi drzewa. Słychać było cichutki szum strumyka.
Podszedłem do drzwi i przekręciłem stary kluczyk w zamku, by je otworzyć.
- Zapraszam - uśmiechnąłem się, otwierając dziewczynie drzwi. Wszedłem do budynku za nią. - Zaprowadzić cię od razu do pokoju, w którym będziesz spała? Czy najpierw wolisz coś zjeść, albo cokolwiek innego?

< Jane?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz