Wiadomości i pogoda

piątek, 17 lutego 2017

Od Jane Cd. Hayden

Uderzając paznokciami w udo, rozmyślałam nad przedstawieniem, które odegra Hayden. Czy będzie to dramat, czy romans, wiedziałam, że będzie powalające. Od tego mężczyzny z daleka biła pewność siebie, charyzma i eksperiencja w swoim zawodzie. Potrafił niezwykle dobrze grać, co dawało się zauważyć na co dzień. Wzięłam głęboki oddech i kolejny już raz w przeciągu ostatnich dwudziestu minut spojrzałam na wyświetlacz swojego telefonu. Wskazywał on godzinę 9:47, więc pozostało mi jeszcze trzynaście minut do próby Haydena. Wysiadłam z autobusu na następnym przystanku i skierowałam się w stronę teatru.
Stanęłam przed wielkimi drzwiami i popchnęłam je delikatnie, dzięki czemu moim oczom ukazał się długi korytarz, mocno oświetlony promieniami słońca, wpadającymi przez otwarte okiennice.
Podeszłam do ochroniarza, licząc na pomoc w odnalezieniu odpowiedniej sali, jednak ten zajęty był uzupełnianiem czegoś w komputerze, więc zdana byłam na siebie.
Rozejrzałam się bezradnie dookoła, a mój wzrok zatrzymał się na drzwiach z napisem Próby spektakli. Uśmiechnęłam się pod nosem, wchodząc do pomieszczenia. Ukazał mi się średniej wielkości pokój, z wieloma krzesłami ustawionymi przed ogromną platformą. Usiadłam na jednym z nich, obserwując poczynania aktorów. Nie było wśród nich Haydena, więc naszły mnie podejrzenia, że weszłam do nieodpowiedniej sali, jednak po krótkiej chwili na scenie pojawiła się poszukiwana przeze mnie osoba. Hayden ubrany był w czarny garnitur wraz z białym krawatem. Podczas przedstawienia nie potrafiłam oderwać od niego wzroku, był niezwykle pociągający. Zresztą on również, za każdym razem, gdy wygłaszał jakąś kwestię, patrzył się prosto na mnie, co mogłam usprawiedliwić sobie nieobecnością na sali nikogo, prócz aktorów i mnie.
Sztuka zakończyła się w mgnieniu oka, przynajmniej tak mi się wydawało, dopóki nie spojrzałam na zegarek, który wskazywał piętnaście minut po jedenastej. Aktorzy ukłonili się, a ja zaczęłam klaskać, co zostało skwitowane radosnymi śmiechami i kilkoma uszczypliwymi komentarzami. Hay dyskretnie uśmiechnął się do mnie i zaprosił gestem na scenę. Momentalnie się rozpromieniłam i energicznym krokiem pokonałam dzielącą nad odległość.
- Jak ci się podobało? - spytał, kiedy byłam już wystarczająco blisko, aby zagłuszyć gwar panujący wokół nas.
- To było niesamowite - przyznałam, rozglądając się dookoła. - Pomyśleć, że jeszcze przed chwilą rozgrywała się tu scena masowego morderstwa. - Hayden parsknął pod nosem na moją uwagę, zwracając na siebie uwagę kilku osób, przez co spuściłam głowę i zarumieniłam się. Niezwykłe, że miałam odwagę podejść do obcego mężczyzny, aby zapytać się o psa, ale kiedy kilka osób zwróci ku mnie wzrok od razu się peszę.

Hayden? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz