Wiadomości i pogoda

piątek, 17 lutego 2017

Od Aarona Cd. Sui

Wszedłem powoli do biura. Była godzina szósta rano, a ja jako jeden z pierwszych budziłem wytwórnię do życia. Dziś miałem wyjątkowo dużo pracy, a dzień niestety mi się stosunkowo do niej nie wydłużył. Czasem zastanawiałem się dlaczego ludzie mówili, że mi zazdroszczą. Nie mieli czego. Ich wyobrażenia o pracy twórcy tekstów było zupełnie mylne. Wielokrotnie słyszałem, że to musi być niesamowita praca bo poznaję tylu sławnych piosenkarzy. ,,Musisz być wśród nich kimś ważnym skoro kupują twoje kawałki.'' Tymczasem ja zapieprzałem jak wół, a to moi przełożeni zbierali nagrody i pochwały. Wygrane konkursy należały nie do piosenki, a zespołu/ wykonawcy.
Zająłem miejsce za swoim biurkiem i uruchomiłem komputer. Spojrzałem na tarczę zegarka, który miałem na lewym nadgarstku. Za jakieś trzydzieści minut do pokoju wpadnie moja współpracowniczka i najlepsza przyjaciółka JiMin. Do tego czasu miałem okazję odrobinę ogarnąć stertę papierów, które jakimś magicznym sposobem wyrosły na blacie przez noc. Otworzyłem pierwszą teczkę i zacząłem przeglądać kartki co jakiś czas zawieszając wzrok na dłużej przy ciekawszym zdaniu.
Usłyszałem huk, a zaraz po nim do biura weszła JiMin. Jak zwykle w rękach trzymała dwa kubki gorącej kawy. Zamknęła drzwi uderzając w nie biodrem i podeszła do mnie. Postawiła mi napój pod rękami i sięgnęła do swojej torebki. Już po chwili przede mną leżały zapakowane w pojemniczek kanapki i kilka czekoladowych ciastek, które kusiły mnie bardziej niż życiodajny - o tej godzinie - płyn.

( JiMin)
https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/236x/bd/94/0c/bd940c4650f850a82d6e15587e19f14f.jpg

- Dzień dobry - przywitała się zasiadając naprzeciw mnie, na swoim miejscu.
- Hej - mruknąłem uzupełniając papiery.
- A ty co taki nie w humorze? Coś się stało?
- Ty się zjawiłaś i nastrój do pracy szlag trafił.
Roześmialiśmy się po czym dziewczyna trzasnęła mnie teczką po głowie. Wyjęła ze swojej bezdennej torebki telefon i puściła k-pop na cały regulator. Po chwili w całym pomieszczeniu czuć było zapach jej perfum, którymi psiknęła mi na włosy co skwitowałem morderczym spojrzeniem. Teraz nasz dzień pracy rozpoczął się na dobre.
***
- Ja zmykam. Mam dziś jeszcze spotkanie z pewnym miłym kelnerem z kawiarni niedaleko mojego mieszkania - JiMin uśmiechnęła się szatańsko i zatrzepotała rzęsami.
- Jasne. Nie ma sprawy.
Nie mogłem dziś narzekać, że mi nie pomogła bo byłoby to kłamstwo. Ji uwijała się niczym mrówka pisząc tekst i wypełniając papiery przez kilka godzin. Ja robiłem oczywiście to samo jednak z tekstem szło mi gorzej. Coś mi się ostatnio popsuło i niestety moja wena poszła się je*ać. Miałem z tego tytułu ogromny problem z jednym z klientów, który upominał się o piosenkę już drugi dzień. Westchnąłem zrezygnowany i wygasiłem komputer. Było blisko dziewiętnastej, a ja siedziałem w wytwórni jako jeden z ostatnich. Trzynasty luty miał to do siebie, że każdy chciał iść do domu wcześniej pozostawiając sobie pracę na piętnastego. Poszedłem w ich ślady i już po dwudziestu minutach byłem pod drzwiami swojego mieszkania. Odkluczyłem je i wszedłem do środka. Ściągnąłem swoje buty, a skurzaną kurtkę powiesiłem na wieszaku. Jak co wieczór od razu poszedłem do łazienki gdzie zmyłem lekki makijaż, który zasłaniał moje cienie pod oczami. Po wykonaniu tej czynności wziąłem ciepły prysznic. Kończąc wycierać swoje ciało usłyszałem donośny dzwonek mojej komórki. Ignorując urządzenie poszedłem do kuchni z ręcznikiem owiniętym wokół bioder. Z lodówki wyjąłem twarożek. Już po chwili siedziałem ubrany w bokserki i luźny t-shirt przeglądając najnowsze wiadomości, które zawarte zostały w Internecie. Spędziłem tak jakieś trzy godziny. Wyłączyłem KakaoTalk patrząc na zegarek. Jutro miałem wolne, a co za tym idzie mogłem sobie dłużej pospać. Kiedy miałem już gasić lampkę nocną koło mojego łóżka komórka dała o sobie znać. Chwyciłem telefon i sprawdziłem wiadomość:
,, Jutro walentynki więc co powiesz na kino? Albo kawiarnia?”
Uśmiechnąłem się na treść sms’a. JiMin zawsze wyciągała mnie gdzieś w ten ,,cudowny’’ dzień. Chodziliśmy po mieście śmiejąc się i wygłupiając niczym dzieci. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że nie byliśmy już dziećmi. Często też po walentynkach dostawaliśmy dużo pytań czy jesteśmy już razem? Ubaw przy odpowiadaniu mieliśmy przedni ponieważ zawsze mówiliśmy niezgodnie i ludzie głupieli nie wiedząc czy to prawda, czy nie.
,, Kino, a potem ciacho i kawa???’’
,, Tyłek mi urośnie TT_TT’’
,, Tobie nigdy!’’
,, <33333”
Tak oto mój długi sen poszedł się je… No wiecie. Odłożyłem telefon na szafkę.
***
Było blisko ósmej gdy do mojej sypialni wpadła Ji z ogromnym uśmiechem na ustach. Uśmiechem szatana. Szybko otworzyła okno na oścież i zdarła ze mnie kołdrę, którą byłem szczelnie owinięty.
- Co ty wyprawiasz? Zdurniałaś do reszty – wydarłem się na nią drżąc z zimna.
- Wstawaj. Za piętnaście minut w kuchni.
Poinformowany o planie na najbliższe minuty udałem się do łazienki, aby się ogarnąć. W międzyczasie zanotowałem w pamięci, żeby wymienić zamki w drzwiach, albo zabrać dziewczynie klucze. Stwierdziłem, że druga opcja będzie mniej kłopotliwa i podkreśliłem oczy czarną kredką. Założyłem na siebie czarne jeansy, koszulę i sweter, z którego wystawał kołnierzyk śnieżnobiałego materiału. Na nadgarstku zapiąłem swój srebrny zegarek i dołożyłem ulubioną bransoletkę. Wyrobiłem się w czasie idealnie ponieważ gdy wyszedłem z łazienki Ji właśnie nakładała dżem na gofry.
***
Po udanym seansie zgodnie z planem poszliśmy do kawiarni. Jakież było nasze zdziwienie gdy w kilku lokalach pod rząd nie znaleźliśmy wolnego miejsca. Zaczynałem się powoli denerwować. Nigdy nie mieliśmy problemów tego typu, a dziś jak na złość wszyscy wybrali kawiarenki, restauracje i im podobne, żeby spędzić czas. Kiedy już mieliśmy zrezygnować z ciasta i iść do domu natrafiliśmy na pusty stolik. Chcieliśmy go zająć, ale przed nami jak z pod ziemi wyrosła białowłosa kobieta. Spojrzałem na nią zdziwiony gdy zakryła sobie usta dłonią. Coś było ze mną nie tak? Miałem coś na twarzy? Może kredka do oczu mi się rozmazała?
- Czy ty jesteś Aaron Morthensen? Ten pisarz tekstów?
- A ty to Sui Yowane? – Teraz pytanie zadała JiMin.
- Tak. Znasz mnie?
- Jesteś dziennikarką, która dość często pojawia się przy jakiś skandalach lub na galach – odparła spokojnie moja przyjaciółka jakby było to oczywiste od zawsze.
Siedząc przy stoliku z dwoma kobietami ciągle nie mogłem pozbierać do kupy tego jak to się stało. Od słowa do słowa Ji zaproponowała wspólną kawę i ciastko, a Sui się zgodziła. Tak oto spędziliśmy kolejną godzinę na rozmowie o gwiazdach i ich skandalach. Białowłosa okazała się naprawdę miłą osobą o ciekawym podejściu do życia. Niestety jak to zwykle bywa w życiu każdy z nas musiał iść do siebie i opanować swoje sprawy. Do mojej współpracownicy zadzwonił jej nowy chłopak i dziewczyna czmychnęła szybciej niż struś przed kojotem. Tak oto szedłem teraz z dziennikarką odprowadzić ją do domu.
- Dzięki.
- Nie ma sprawy. Miło było cię poznać na żywo, a nie tylko czytać twoje artykuły.
Sui???

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz