-Ranek- powiedziałem z uśmiechem

~~~Po wyjściu Samanthy~~~
Zadzwonił mój telefon. Lecz to nie był mój prywatny tylko służbowy..
- Pine - odparłem szorstko
- Tu profesor Grey widzieliśmy się 2 lata temu na badaniach po misji. Wtedy też dałem ci tabletki. Dziś trzeba powtórzyć badania możesz przyjechać do instytutu ?
- Tak pewnie zaraz będę
Wziąłem kluczyki od auta do ręki i wyszedłem. Zamknąłem drzwi i wsiadłem do auta kolegi. Napisałem mu że o 17 dostanie auto z powrotem. Droga do instytutu zajęła mi 35 minut. Zaparkowałem i wysiadłem. Placówka była nowoczesna. Nowy sprzęt i mózgowcy co tu pracują.
NASA i ONZ tu maja obrady i tu badają różne dziwne rzeczy. Wydaje sie niepozorny ale ciągnie sie jeszcze w dół.
- Pan Pine ? -zapytała z błyskiem w oczach
- Tak - uśmiechnąłem się
- Profesor Grey na pana czeka windą na piętro 2 po lewej stronie 4 drzwi - odpowiedziała i odeszła jak gdyby nic.
Gdy ruszyłem do windy i wcisnąłem guzik. Widziałem poprzez zamykające drzwi że mówiła o mnie sowim koleżanka. Nigdy nie zrozumiem toku kobiet..
Gdy drzwi windy się otworzyły wyszedłem i tak jak mówiła poszedłem w lewo i wszedłem w 4 drzwi. Był to gabinet. Czysty nowoczesny gabinet czego po ONZ można się spodziewać...
- Witam - odparł jak zwykły lekarz na pierwszym badaniu - dziś powtórzymy badania by określić czy krwinki białe i czerwone nie zmutowały. Musi pan podpisać te papiery i pójdziemy od razu na badania.
Czytałem te papiery 2 Lata temu. Nic się nie zmieniło te same bzdury, że niby nie odpowiadają co się stanie na terenie instytutu. Podpisałem i oddałem mu papiery.
- Dobrze - wstał i zapiął marynarkę - Więc chodźmy
Poszliśmy do windy. Wcisnął guzik na piętro - 23. Czyli w podziemiach mają laboratorium. Dawno tu nie byłem pozmieniało się. Wcześniej nie było niżej pięter... Gdy drzwi się otworzyły wiele naukowców wymijało nas. Profesor wyszedł a ja za nim. Gdy znaleźliśmy się w laboratorium przedstawił mnie z profesor Stone. Brunetka o brązowych oczach. Szczupła i niczego sobie.
- To jest Profesor Stone będzie pobierać ci krew - odparł pokazując na kobietę przy mikroskopie.
Kobieta wstała i podszedła do nas zdejmując rękawiczki. Wyciągnęła do mnie rękę.
- Rachel Stone - odparła stanowczo
Wyciągnąłem dłoń i uścisnąłem dłoń kobiety.
- Jasper Ryan Pine - odparłem
-Wow.. -dziwiła się
- Coś nie tak ?- zdziwiłem się
- Mocny uścisk.. - odparła
- Czego się spodziewałaś - odparł surowo Profesor Grey - jest najlepszym żołnierzem a jego ojciec był bohaterem! - odparł jakby był fanem mojego ojca.. albo go podziwiał
- Profesorze Grey proszę się uspokoić - odparęłm wysokim tonem. Profesor na mnie spojrzał i wyszedł.
- Nie trzeba było- odparła z uśmiechem- proszę usiąść na tym krześle
Poszła przyszykować strzykawki i pojemniki na krew.
- Pana ojciec jest tego wzorem do naśladowania uwielbia go - odparła podchodząc i siadając na krześle koło fotela na którym siedziałem. Przygotowała rękę i ukuła mnie. Pobrała tyle krwi ile było potrzeba.
- Trzeba poczekać.. -odparła - w tym czasie Profesor Grey zada ci pytania jakie miałeś dolegliwości z tamtym lekiem
- Czyli snów do jego gabinetu tak ? - zapytałem
- Tak windą na drugie piętro - odparła i odwróciła się i zaczęła badania
Wyszedłem by jej nie przeszkadzać i poszedłem w kierunku windy. Wcisnąłem guzik i drzwi automatycznie się otworzyły. Wszedłem i wcisnąłem guzik na drugie piętro.
Znów wszedłem do gabinetu pana Grey'a i usiadłem tym razem na krześle przed biurkiem.
-Proszę mi opisać dolegliwości związane z braniem teraźniejszego leku.
-Ostatnio leciała mi krew z nosa dobrowolnie. Czasem też jak czytam litery mi się układają w inne słowa.
Profesor zapisał to w aktach. Rozmowa o tym co się działo przez ostatnie 2 lata mojego życia była tak długa że zajęła czas do 13 godziny. Wtedy pan Grey dostał sygnał żeby iść na naradę z innymi geniuszami co zrobić dalej. Poszedł, a ja zostałem w gabinecie. Po półtorej godziny przyszła po mnie asystentka profesora i zaprowadziła mnie do sali narad. Wielki stół z wieloma krzesłami. Lecz na żadnym nie było ni kogo. Tylko Profesor Grey siedział na środkowym krześle, a zanim była tablica multimedialna.
- Proszę usiąść - widać, że się pocił coś było nie tak.
Usiadłem koło niego i spojrzałem na tablicę.
- Coś nie tak? - zapytałem marszcząc lekko brwi
Wstał i włączył małym pilotem obraz na tablicy. Był ato moja krwinka pod mikroskopem. Wyglądała normalnie.
- To jest pana krew jak pierwszy raz pana badaliśmy - odparł
Po chwili obok pojawiła się inna krwinka. Miała przyczepione do siebie jakby małe guzki, które były ciemnozielone.
- To jest pańska krew z dziś.. -odparł i usiadł
- Coś nie tak .. ? Co to są za guzki ?
- To jest skutek uboczny pańskiej misji. Pana krwinki mutują... Z pańskiej krwi co pobraliśmy stworzymy serum, dzięki czemu pańskie krwinki wolniej będą mutować to da panu więcej czasu do życia. Na razie mamy nowy lek, który powinien pomóc jest silniejszy, ale nie wiemy czy zadziała czy zaszkodzi. Ale wolimy na razie nie dawać go panu własnie przez to co zobaczyliśmy dziś. Na razie będzie pan nie zażywał żadnych leków. My postaramy sie zrobić jak najszybciej to serum. Zadzwonimy do pana jak najszybciej.
- Ile mi zostało życia ? -zapytałem zmartwiony
- Nie wiemy tego jeszcze ustalamy.. -odparł
- A praca? Mogę wykonywać ja ?-zapytałam
- Oczywiście to nie ma znaczenia, akurat. Proszę tylko jakby coś się złego działo zadzwonić - dał mi wizytówkę.
Wyszedłem i wsiadłem do auta. Byłem zszokowany. Nie wiem ile przecież zostało mi życia.. Ale postanowiłem się tym nie przejmować, jakby nic nie było.
Pojechałem do znajomego i oddałem mu wóz. Potem poszedłem do restauracji w której pracuje Samantha i zamówiłem jedzenie i mocną kawę
Samantha? ( taka wena xD )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz