W całym budynku rozległ się dźwięk dzwonka. Irytujący, zdecydowanie zbyt długi i za głośny, a mimo to wprawił uczniów w błogi nastrój. Młodzież, nie zwracając już na nic uwagi, wepchnęła książki do plecaków, lecz ja gestem dłoni zmusiłem ich do siedzenia. Usłyszałem kilka zirytowanych westchnięć, ale puściłem to mimo uszu.
- Ja wiem, że to była ostatnia lekcja, na której musieliście pisać sprawdzian i że jestem okropnym, bezdusznym nauczycielem, myślącym tylko o tym, jak was pozabijać, ale mam dobre wiadomości. A przynajmniej tak mi się wydaję - powiedziałem, uśmiechając się do znudzonych uczniów. Oparłem się o biurko, przyglądając się wykrzywionym w grymasie wściekłości twarzom.
- Niech pan się streszcza, błagam, mam już dość! Jest piątek, a ja przed chwilą schrzaniłem kolejny sprawdzian z biologii, okej?! - krzyknął Ethan, jeden z moich gorszych uczniów, chowając twarz w dłoniach. Zaśmiałem się pod nosem, bo mówiąc szczerze, spodziewałem się tego, a zwłaszcza po tym, jak chłopak zrobił się zielony na widok pytań.
- Jasne, przynajmniej wiem, że mogę od razu postawić ci jedynkę. Dobrze, a teraz do rzeczy, przecież nie jesteśmy tu po to, by komentować żałośnie niskie oceny Ethana - mruknąłem, a w sali zabrzmiał śmiech uczniów. Chłopak zrobił się czerwony, a ja nie miałem pojęcia czy ze wstydu, czy ze złości. - Postanowiłem zorganizować wam kolejną wycieczkę, ale sprawa jest bardzo szybka, bo musielibyśmy jechać już we wtorek. Tak na dwie noce. Wiem, że chętnie pojedziecie, choćbyśmy mieli siedzieć w jaskini, bo nie chce wam się iść do szkoły, cholerne nieuki.
- TAK! BOŻE, TAK! DZIĘKUJEMY! - pisnęła dziewczyna siedząca w rogu sali. Zarzuciła swoimi rozjaśnionymi do blondu włosami i zaczęła szeptać coś do koleżanki z ławki.
- No więc, tutaj leżą zgody na wyjazd - powiedziałem, wskazując ręką na stos niedużych karteczek, czekających na moim biurku. - Osoby, które nie skończyły jeszcze osiemnastu lat, muszą mieć podpis opiekuna. Muszę je dostać w poniedziałek, a kto nie przyniesie zgody, ten nie jedzie. Wszystkie szczegóły są tam wypisane. Teraz możecie już iść, ja skoczę jeszcze do jednej klasy, żeby powiedzieć im o wyciecze.
- NIE! - usłyszałem krzyk, który wydobył się równocześnie z paru gardeł. Spojrzałem na uczniów, unosząc brew. Jedni wyglądali na wystraszonych, inny na wściekłych, ale łączyło ich jedno - dalej siedzieli w ławkach, chodź mogli już iść do domu!
- Dlaczego? - zapytałem, zakładając ręce na piersi. Ponownie uniosłem brew.
- No bo... - zaczęła przewodnicząca klasy, wstając. - No bo pan jest naszym nauczycielem. Nie chcemy tam innej klasy, wolimy spędzić ten czas z panem...no i na pewno dużo więcej się nauczymy!
Zaśmiałem się pod nosem i znowu spojrzałem na klasę.
- Ech, okej, nawet nie wiem, czy zmieścilibyście się w autobusie - mruknąłem, a sali rozległy się okrzyki radości.
< Max? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz