Jak co rano, gdzie dla niektórych była jeszcze noc, wraz z Hadesem szłam
biegać po plaży, która była niedaleko mojego domu. Ubrana na sportowo i
gotowa do biegu wyszłam na zewnątrz, rozciągnęłam się i ruszyłam z psem
przy boku w wyznaczonym kierunku. Zaczęłam od truchtu, stopniowo
zwiększając tempo, do sprintu doszłam dopiero na plaży, jednakże w
pewnym momencie Hades wyprzedził mnie i to dość mocno.
Hades! Hades! - zawołałam i pobiegłam za nim, jednakże zanim go
dogoniłam zatrzymał się gwałtownie przy jakimś innym psie. Zwolniłam, bo
wiedziałam, że nie zrobi mu krzywdy. Podeszłam do niego i chwyciłam za
obrożę. Spojrzałam na tego drugiego i pogłaskałam go po łbie.
Rozległo się wołanie na co oba psy postawiły uszy, ten drugi pomachał ogonem, a potem na zawołanie:
Seth! - zawołał męski głos i pies wybiegł mu na spotkanie. Wyprostowałam
się i spojrzałam w tym kierunku. Zbliżał się facet o ciemnych włosach.
Podszedł do mnie i powiedział.
Czy psy się pogryzły? - uśmiechnęłam się i odparłam.
Oczywiście, że nie. Nie musi się Pan obawiać. Seth, bo tak pan wołał na
tego psa, jest cały i zdrowy. Hades nie ma w zwyczaju bójek.
Przypuszczam, że chciały się tylko pobawić. - uśmiechnęłam się trochę
szerzej i wyciągnęłam w jego stronę rękę mówiąc. - Hayden.
Ethan?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz